Andrzej Kostyra

i

Autor: "Super Express" Redaktor Andrzej Kostyra

Videoblogi SE: Andrzej Kostyra. Bokserski Oscar dla Zbarskiego

2017-07-10 12:18

To była najdziwniejsza gala bokserska jaką komentowałem: w studiu filmowym Pinewood koło Londynu, gdy kręcono Jamesa Bonda, 10 widzów, w tym stróż hali, zaledwie 2 walki. Ale transmitowane do kilku krajów (między innymi do Polski i na Węgry). A za wszystkim stał polski promotor bokserski Krzysztof Zbarski. Za to co zrobił należy mu się bokserski Oscar. Ale po kolei…

Rok 2005, grudzień, 3 tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia, piątek. Przylecieliśmy z Jurkiem Kulejem do Walii, spacerujemy po uroczym Sweansea. Następnego dnia mieliśmy komentować galę z udziałem utalentowanego Grzegorza Proksy, będącego dopiero na początku kariery, która potem doprowadziła go do mistrzostwa Europy i walki o mistrzostwo świata z Genadijem Gołowkinem. Nagle dzwoni telefon komórkowy. Kasia, urocza sekretarka, koordynująca boks.


Jerzy Kulej i Andrzej Kostyra podczas jednej ze wspólnie komentowanych walk (Fot. Forum)

- Panie Andrzeju. Czy wiecie z panem Jurkiem, że gala została odwołana?
- Nic nie wiemy – odpowiadam.
Okazało się, że hala w której miały być zawody została zalana, nie mogły dojechać wozy transmisyjne Sky i organizatorzy musieli odwołać imprezę. - No to mamy Jurek wolny weekend, wracamy w niedzielę. Idziemy na piwo – mówię do Kuleja. Poszliśmy na piwo, wracamy wieczorem do hotelu. W sobotę rano kolejny telefon od Kasi: - Panowie, gala się odbędzie, w Londynie. Lecicie samolotem, stamtąd taksówka zabierze was do hotelu, a potem do studia filmowego Pinewood - informuje nas.


Andrzej Kostyra to prawdziwa kopalnia bokserskich opowieści (Fot. Super Express)

Co się okazało? W ciągu jednej nocy polski promotor gali Krzysztof Zbarski – pod naciskiem Roberta Wichrowskiego, szefa sportu w TVN, która miała zarezerwowane okienko w ramówce na boks z Walii – zorganizował... galę. Zarezerwował salę w studiu Pinewood, hotele, przetransportował zawodników, dziennikarzy, sędziów, spikera gali Johna McDonalda do Londynu, a potem taksówkami do Pinewood, opłacił licencję w British Boxing Board of Control i gaże bokserów, załatwił telewizyjne wozy transmisyjne i kamerzystów. Nie spał całą noc, obdzwonił pół świata, ale dopiął swego. Mistrzostwo świata, wyczyn zasługujący na bokserskiego Oscara.


W grudniu 2005 roku Krzysztof Zbarski dokonał rzeczy niemal niemożliwej (Fot. EastNews)

A sam boks? Był najmniej istotny. Grzegorz Proksa w swojej czwartej zawodowej walce zdemolował w trzeciej rundzie angielskiego rzemieślnika Davida Kehoe, który miał wtedy bilans 9-23-3, a Węgier Jozsef Matolcsi pokonał przez TKO w 11 rundzie Austriaka Gottharda Hintereggera i zdobył pasek od spodni World Boxing Foundation w wadze super półśredniej. Tylko 2 pojedynki, transmitowane do kilku krajów, m.in. do Polski (TVN) i Węgier (RTL Club).


Na gali zorganizowanej w jeden dzień Grzegorz Proksa nie dał swojemu rywalowi żadnych szans (Fot. EastNews)

Podczas ostatniej gali Polsat Boxing Night wspominaliśmy z Grzesiem Proksą tamtą niecodzienną galę. Można ją obejrzeć w Internecie. Zwróćcie tylko uwagę na zaciemnienie sali. Trzeba było to zrobić, aby nie było widać, że na widowni było tylko kilka osób z obsługi, w tym cieć.
- Ile to Pana kosztowało? - zapytałem niedawno z ciekawości Zbarskiego.
- Nieprzespaną noc, dużo nerwów i prawie 60 tysięcy funtów (wtedy ponad 300 tys. złotych - przyp. red.) – odpowiedział Krzysztof.

Najnowsze