"Super Express": - Przeszedłeś operacje prawego nadgarstka i łokcia. Jak zdrowie?
Krzysztof Głowacki: - Jest coraz lepiej. Z łokciem jest lepiej, bo rozpocząłem rehabilitację trzy dni po operacji. A ból w nadgarstku jeszcze odczuwam, ale w przyszłym tygodniu zaczynam się leczyć. Myślę, że na ring wrócę pod koniec lutego.
- Wreszcie odebrałeś swój pas mistrza świata. Leży na honorowym miejscu?
- Tak, specjalnie podświetlaną półkę przygotowałem jeszcze przed walką. Było warto, bo teraz pięknie się prezentuje i codziennie na niego patrzę. Nie paraduję z nim po mieście, wolę, żeby był bezpieczny (śmiech).
- Jak zmieniło się twoje życie po zdobyciu tytułu?
- Wiedziałem, że gdy zdobędę tytuł, to ludzie zaczną mnie rozpoznawać, i rzeczywiście tak jest. Często w sklepie nie mogę kupić chleba, bo co chwila ktoś podchodzi i prosi o zdjęcie. To bardzo miłe uczucie, ale trochę mi... głupio. Jestem skromny, nie lubię, jak ktoś mówi do mnie "mistrzu".
Polecamy: Główka wróci w tym miesiącu
- Chyba masz zapchaną skrzynkę mailową z propozycjami kolejnych walk...
- Rzeczywiście, jest zapchana. Ale wybór nie należy do mnie, lecz do moich promotorów. Kogo mi wybiorą, tego obiję (śmiech).
- To może po raz drugi obiłbyś Hucka?
- Przez 2 lata byłem na pierwszym miejscu w rankingu WBO w junior ciężkiej, a on ciągle mnie lekceważył i unikał walki. Dopiero gdy stałem się obowiązkowym pretendentem, łaskawie się zgodził. Ale jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Ja i moi promotorzy nie będziemy dążyli do rewanżu.
- Przyjąłbyś ofertę obrony mistrzowskiego tytułu w Polsce, np. na gali Polsat Boxing Night?
- Jasne, myślę że Polsat stać na zorganizowanie takiej walki, w końcu to bogata telewizja. Moje stawki po zdobyciu tytułu nie wzrosły aż tak bardzo, dlatego jestem otwarty na wszelkie propozycje.