To był prawdziwy horror z happy endem. Klepacka dobrze wystartowała w eliminacjach. Zajęła w nich trzecie miejsce, ale przed decydującymi wyścigami daleka była od optymizmu. Raz, nowe zasady. Bezlitosne. Ćwierćfinał, półfinał, finał. Trzy wyścigi decydujące o medalu. I żadnych premii za udane starty w eliminacjach. Dwa - warunki atmosferyczne i przewidywania synoptyków. Jeszcze w piątek zanosiło się na bezwietrzną sobotę i prawdziwe wyzwanie fizyczne, byle w ogóle zmusić żagiel i deskę do przemieszczania się w stronę mety.
Polka pokazała jednak klasę. W półfinałach wytrzymała napięcie i na ostatnim odcinku wyprzedziła dwie rywalki. Gdyby nie ten manewr, wróciłaby do domu bez medalu. Trzecia lokata dała jej tymczasem awans do finału. Pomogły regularne treningi bokserskie z Pawłem Skrzeczem. - Od trzech lat współpracujemy. To przekłada się na moją wydolność, dynamikę, siłę i wyniki - mówiła przed finałowymi startami w Marylii.
W finale okazała się już najlepsza. Satysfakcja z sukcesu Polki jest większa, że Klepacka w decydujących startach nie była sama. Maja Dziarnowska oraz Paweł Tarnowski zajęli siódme lokaty.
